Rybitzky Rybitzky
169
BLOG

Katyń, ludobójstwo i polska nerwica natręctw

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 28

Zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne (dawniej nerwica natręctw; ZOK; ang. obsessive-compulsive disorder, OCD) - zaburzenie lękowe, w którym pojawiają się natrętne i obsesyjne myśli oraz przymusowe (kompulsyjne) ruchy i zachowania, niemal zawsze bardzo przykre dla osoby przeżywającej je. Zaburzenie utrudnia lub uniemożliwia normalne funkcjonowanie. (…)
 
Przykładem zachowań kompulsyjnych może być dotykanie przedmiotów określoną ilość razy w celu zapobiegnięcia określonym wydarzeniom lub mycie swojego ciała kilka razy w ciągu godziny w obawie przed zakażeniem bakteryjnym. Osoby cierpiące na to zaburzenie najczęściej zdają sobie sprawę z absurdalności czynności, które wykonują oraz z ich dezorganizującej roli. Czują jednak przymus psychiczny ich dokonywania. (Wikipedia)
 
Charakterystyczną cechą dyskusji w polskiej sferze publicznej jest właśnie zachowanie przypominające nerwicę natręctw. Nawet jeśli debata dotyczy istotnego i potencjalnie merytorycznego tematu, biorący w niej udział politycy, dziennikarze i różnego rodzaju „autorytety” natychmiast skupiają się na jednym elemencie. No po prostu kompulsyjnie.
 
Regularnie możemy obserwować to zjawisko np. podczas europejskich szczytów. Inni rozmawiają o kształcie UE, a w Polsce rozmawia się o krzesłach. Tak było także w przypadku operacji „sprzedaży” stoczni, gdzie cała uwaga skupiła się na kwestii zapłacą – nie zapłacą, tak jakby zupełnie nieistotne było kto ma płacić i czy już przypadkiem nie uzyskał co chciał.
 
Rzecz jasna, zwykle dyskusja przybiera postać kompulsyjną na skutek działań którejś ze stron. Zawsze lepiej zasłonić obraz całości małym szczególikiem. Jednakże najdziwniejsze jest to, że ideowi przeciwnicy „zasłaniających” zwykle nawet nie próbują oponować. Radośnie pogrążają się w szaleństwie.
 
Nie inaczej jest teraz, gdy trwa „debata” na temat uchwały upamiętniającej sowiecką inwazję we wrześniu 1939 roku. Od kilku dni media i politycy żyją kwestią tego, czy Katyń był ludobójstwem, czy też zbrodnią wojenną. I nikt głośno nie powie: czym właściwie jest „Katyń”? I dlaczego mówimy akurat o „Katyniu”, a nie całości sowieckich zbrodni na Polakach?
 
Mianem „Katynia” określa całość zbrodni dokonanej przez Rosjan na polskich elitach. Jak wszyscy wiemy w samym Katyniu (a właściwie w lesie położonym obok stacji kolejowej Gniezdowo) zamordowano „tylko” 4410 oficerów. W szeregu innych miejsc dokonano egzekucji ok. 20 tysięcy osób. I ta straszliwa masakra od dekad określana jest mianem „zbrodni katyńskiej”.
 
Jednakże zamordowanie żołnierzy, policjantów, urzędników i naukowców było częścią znacznie większej operacji. Gdy ginęły ofiary Katynia, ich rodziny były wypędzane z domów i wywożone na Syberię. Rosjanie nie potrzebowali komór gazowych, by zabijać tysiące bezbronnych ludzi. Wystarczyły mrozy i głód w bezkresnych stepach i puszczach.
 
Należy podkreślić, że represje miały charakter jak najbardziej etniczny. Wywożono Polaków, a w ich miejsce przywożono kolonistów z głębi Rosji. Akcja likwidacji naszego narodu była w tym czasie koordynowana z III Rzeszą. To było starannie zaplanowane ludobójstwo.
 
Po tragicznym roku 1940 przyszedł równie tragiczny 1941. Mało kto pamięta w Polsce o tym, ze tysiące (zapewne dziesiątki tysięcy) Polaków uwięzionych w ZSRS zostało wymordowanych już po ataku III Rzeszy. Przez wiele dni po 22 czerwca w więzieniach NKWD trwała nieustanna rzeź.
 
Przedstawienie całościowego obrazu wojennej historii Polski nie powinno nastręczyć kłopotu nawet średnio wykształconej osobie. Niestety, nawet dla polityków „patriotycznego” PiS poprzeczka jest najwyraźniej zawieszona zbyt wysoko. Skupili się na osobie Niesiołowskiego, dodając powagi wypowiadanym przez tego polityka bzdurom. Zamiast chociaż próbować wprowadzić element merytoryczności do dyskusji, wolą swoje kompulsyjne ruchy i zachowania. Widać im z tym dobrze.
Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka