Rybitzky Rybitzky
116
BLOG

O cenzurze i cenzurowanych

Rybitzky Rybitzky Rozmaitości Obserwuj notkę 87

Staram się, jak sądzę, być człowiekiem uprzejmym i kulturalnym. Zwłaszcza w Internecie, gdzie przecież niektórym osobom puszczają wszelkie hamulce. Jednakże po wielu latach grzecznego zachowania wczoraj się nieco zirytowałem i użyłem w twitterowej dyskusji sformułowania „małe g…” (teraz już dokonałem autocenzury). Nazwałem tak dwóch panów, którzy obdarzyli Salon24 mianem „Psychiatryka24”, a potem jeszcze „Szaletu24”.

Co wzbudziło moje zdenerwowanie? Cóż, przede wszystkim powodowała mną lojalność. Jestem lojalny wobec Salonu24.pl jako portalu – bez niego zapewne nigdy nie otrzymałbym szansy na pisanie, a przede wszystkim: bycie czytanym. Ponadto Salon24 to dla mnie przede wszystkim ludzie, liczne grono osób piszących i komentujących. Jeśli ktoś jest gotów z uśmiechem obrażać tak wiele obcych sobie ludzi, to chyba sam potrzebuje pomocy psychiatry.
 
Rzecz jasna, terminu „Psychiatryk24” z lubością używają wszelkiego rodzaju lewacy, zwykle duszący się w gronie potakiwaczy na własnych, rozsianych po Sieci blogach. Typowym przypadkiem jest Wojciech Orliński, który lubuje się wyśmiewać z Salonu24, lecz namiętnie go czyta.
 
Niestety, zaglądając dziś na nasz portal po kilkunastogodzinnej nieobecności, zauważyłem z przykrością, iż lewactwo będzie miało nowy temat do kpin. Tym razem całkiem słusznie. Oto bowiem część – zdawałoby się rozsądnych – blogerów z lubością poddało się prowokacji pana Aleksandra Ściosa. Tenże bloger najpierw stworzył wpis mogący budzić wątpliwości prawne, gdzie czytamy np.:
 
Gdy dziś obserwujemy samotną walkę Mariusza Kamińskiego ze strukturami państwa, ochraniającymi przestępców w rządzie Donalda Tuska warto pamiętać, że do obecnej sytuacji mogło dojść tylko dlatego, że szef tego rządu jest architektem korupcjogennego układu stworzonego na gruncie środowiska agenturalnego i od początku sprawowania władzy dążył do rekonstrukcji przestępczego paktu, związanego z byłymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.
 
Następnie Administracja Salon24.pl popełniła błąd i umieściła wpis pana Ściosa na samej górze SG – chociaż tekst o takiej formie nigdy nie powinien tam trafić. Co więcej, „W interesie WSI” widniał na Stronie Głównej Salonu24 jeszcze przez kilka godzin – aż do okolic godziny dwunastej. 
 
Kiedy  „W interesie WSI” spadło SG, czytelnicy pana Ściosa mobilizowali już blogerów do walki z ewidentną cenzurą Salonu24 – tego portalu, który od dłuższego czasu umożliwia mu publikację i promocję wszelkich tekstów – nawet takich, które mogą powodować konsekwencje prawne.
 
Zwiedzeni blogerzy, w dobrej wierze, postanowili pomoc panu Ściosowi. Może bez sprawdzenia, czy tekst rzeczywiście zniknął z Salonu24 (autor „W interesie WSI” zdawał się sugerować, że tekst zniknął całkiem), powodowani świętym gniewem blogerzy zaczęli zaspamowywać portal kopiami tekstu ciągle wiszącego na blogu pana Ściosa i narzekać na zbrodniczą administrację portalu.
 
Trudno nazwać takie działanie racjonalnym.
 
Zamiast puenty warto przypomnieć o pewnym fakcie i zadać proste pytanie. Otóż, pan Aleksander Ścios publikuje często swoje wpisy w „Gazecie Polskiej”. Ciekawe, czy redaktor Tomasz Sakiewicz umieściłby wczorajszy wpis pana Ściosa w swym tygodniku?
Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości