Prawdy o smoleńskiej katastrofy należy szukać, ale nie można oddawać się snuciu coraz bardziej bezsensownych teorii.
Niestety, najwyraźniej w opary absurdu postanowiła osunąć się "Gazeta Polska". Na blogu tego tygodnika w serwisie Blogpress (http://blogpress.pl/node/4160) opublikowano obszerny fragment artykułu z jutrzejszego wydania czasopisma. Tekst poświęcony jest hipotezie, iż zniszczenie polskiego Tu-154 nastąpiło z powodu eksplozji... bomby paliwowo-powietrznej.
Nie trzeba być wielkim znawcą uzbrojenia, by dostrzec absurdalność tej teorii. Bomby paliwowo-powietrzne mają bardzo specyficzny sposób działania. Wybuch pierwszego zapalnika rozsadza skorupę bomby, rozpylając w powietrzu łatwopalną mieszankę. Drugi zapalnik detonuje ten "spray", wywołując gigantyczną eksplozję przypominającą wybuch atomowy.
Pojawia się oczywiste pytanie: jak mogłoby dojść do zdetonowania tego typu bomby w niewielkim zamkniętym pomieszczeniu, jakim jest pokład samolotu? Gdyby bomba paliwowo-powietrzna ukryta byłaby np. w luku bagażowym, to eksplozja pierwszego zapalnika rozrzuciłaby mieszankę po ścianach luku. Nie byłoby zawieszonego w powietrzu "sprayu", który mógłby zdetonować drugi zapalnik. Pomijam już fakt, iż BPP są bardzo duże – wózkiem widłowym trzeba by taką bombę do tupolewa ładować.
Oczywiście, nie neguję faktu, iż w celu poszukiwania prawdy należy analizować różne teorie. Jednak hipoteza z BPP wygląda na jakąś marną prowokację – tym bardziej, iż "GP" powołuje się na jakichś "ekspertów", ale żadnych nazwisk nie podaje (nic dziwnego – nikt rozsądny nie podpisze się pod teorią o BPP).
"Gazeta Polska" jest jednym z niewielu mediów profesjonalnie (do tej pory) podchodzących do tematu smoleńskiej katastrofy. Tygodnik przedstawił do tej pory szereg interesujących – i prawdopodobnych – hipotez. Pozostaje więc zagadką, dlaczego nagle "GP" oddała swe łamy pod tak idiotyczne rozważania. Poszukiwanie prawdy nie może oznaczać osuwania się w śmieszność.
