Rybitzky Rybitzky
80
BLOG

Świat wg Platformy, czyli szczęśliwy dzień Jana K.

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 6

Trzymając w garści plik dokumentów Jan K. dziarsko wspiął się wysokimi schodami Prefektury. Prawie bez strachu minął kilku Strażników i przeszedł przez drzwi opatrzone znanymi każdemu Polakowi hasłami:

WIARA

PAŃSTWO

WIERNOŚĆ

POKÓJ

Kiedy jednak Jan K. dotarł labiryntem korytarzy pod gabinet Zastępcy Prefekta ds. Praw Obywateli był już dużo mniej pewny siebie. Zdawało mu się, że Przewodnik Narodu śledzi go wzrokiem z wielkiego portretu wiszącego na korytarzu. K. miął w dłoniach papiery i niecierpliwie zerkał na drzwi gabinetu. W końcu do środka zaprosiła go sekretarka ubrana w przepisową spódnicę sięgającą niemal do kostek.

Gabinet Zastępcy Prefekta wyglądał dokładnie tak samo, jak wszystkie inne gabinety w Polsce: biurko, fotel, mały stoliczek z boku, kilka krzeseł i szafka. Oraz, oczywiście, portret Przewodnika Narodu – tutaj wersja nr 3, z Orderem Słońca.

Urzędnik – mężczyzna w średnim wieku, ale lekko już posiwiały – spojrzał na Jana K. sponad ekranu laptopa. Petent mruknął coś niewyraźnie i wyciągnął przed siebie lekko już wilgotne dokumenty. Zastępca Prefekta ujął je niechętnie i bez słowa, po czym zaczął czytać. Kiwał przy tym głową i klikał czasem w klawisze komputera. Przemówił dopiero po chwili lektury:

- Tak, tak, panie Janie, bardzo dobrze to wygląda... Żadnych szkodliwych odchyleń... Dwoje dzieci, trzecie w drodze, praca, dom, zdrowa żona... Pan też zdrowy... Dzieci też... A zaraz, zaraz – urzędnik zerknął na ekran, a K. struchlał. - Czemu pan nie zaznaczył w formularzu R02, że pana starszy syn, lat 5, ma wadę wzroku?

- To tylko, eee, minus zero trzy – K. skulił się na krześle – Nie wiedziałem, że państwo to sklasyfikują jako poważny uszczerbek zdrowia.

Zastępca Prefekta zimnym głosem wycedził:

- Jak my to sklasyfikujemy, to nasza sprawa. Pana obowiązkiem jest opisywać w formularzach stab faktyczny, zrozumiano?

- Tak jest! - K. niemal zasalutował.

- Dobrze... To teraz proszę mi powiedzieć jak to jest z panią – znów spojrzenie na ekran – nie, nadal z panną Joanną?

- To już skończone! - K. nawet nie pomyślał o tym, skąd urzędnik wie o jego romansie sprzed trzech lat. Oni przecież wiedzą wszystko. - Żona wie i mi wybaczyła!

Trudno powiedzieć, czy Jan K. zgrzeszył w tym miejscu kłamstwem. Żona faktycznie powiedziała, że mu przebacza – a co innego mogła zrobić? Jako rozwódka nie miałaby wielu perspektyw w społeczeństwie. Ona to wiedziała, jej mąż to wiedział – i Zastępca Prefekta też zdawał sobie z tego sprawę. Mimo to (a może właśnie dlatego) obaj mężczyźni uśmiechnęli się do siebie, a urzędnik rzekł:

- Wybaczyła? No proszę, wspaniała kobieta. Musi się pan jej trzymać i być dla niej dobry. W końcu jest pan od dziś, co z przyjemnością ogłaszam, pełnoprawnym obywatelem! Proszę zgłosić się do mojej sekretarki po zaświadczenie, a ja tymczasem osobiście dopiszę pana do listy wyborców. Gratuluję, panie Janie – urzędnik wstał zza biurka i wyciągnął rękę.

K. podniósł się, walcząc z miękkością kolan. Ujął dłoń Zastępcy Prefekta, a wówczas ten ścisnął go mocno, spojrzał w oczy i wyrecytował:

- Wiara. Państwo. Wierność. Pokój.

Świeżo mianowany obywatel spojrzał w rozognione oczy urzędnika. Zrozumiał, że może zrobić tylko jedno:

- Wiara. Państwo. Wierność. Pokój.

Uścisk zelżał, ale K. wcale nie poczuł, że jest trzymany słabiej.

 

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka