...Nasza pośpieszna ewakuacja w obawie przed kolejnymi starciami okazuje się być błędem. Nadchodząca grupa rozwija biało-czerwone, a nie czerwono-czarne flagi. To nie atakujący anarchiści, a nowi uczestnicy marszu. Spokojnie przechodzą przez Plac Zamkowy i dołączają do swoich.
To najwyraźniej koniec zbiórki. Ale co dalej? Przecież wszystkie przejścia spod Zamku w kierunku Marszałkowskiej (którą wg planów ma się przemieszczać marsz) są zablokowane przez lewaków.
Odpowiedź otrzymujemy szybko. Narodowcy zaczynają schodzić schodami obok Zamku w dół, do trasy WZ. Policja zatrzymuje ruch, a długi, biało-czerwony wąż wije się powoli.
***
Przegryzamy z Followem po kilka hamburgerów w barze obok katedry św. Jana i zastanawiamy, czy zdarzy się jeszcze coś ciekawego. Marsz ominie blokady, a robi się coraz zimniej, coraz ciemniej i coraz bardziej deszczowo. Niezbyt wierzymy w motywację jednej i drugiej strony – ale znów popełniamy błąd. Najciekawsze dopiero przed nami.
***
Najedzeni, a więc weselsi, wracamy przed Zamek. Z zaskoczeniem odkrywamy, że narodowcy nadal schodzą. Widzimy jednak, że czoło pochodu kieruje się już na Mariensztat. Naszym pierwszym pomysłem jest oczywiście zbiegnięcie po schodach od strony kościoła św. Anny – lecz te okazują się być szczelnie obstawione przez policjantów. Funkcjonariusze przepuszczają ludzi tylko w górę – zapewne na wypadek, gdyby niedoszli pasażerowie zdecydowali się opuścić przystanki przy zamkniętej trasie WZ (ale większość z nich dzielnie trwa na stanowiskach).
Uznajemy więc, że należy się przedostać Krakowskim Przedmieściem gdzieś bardziej na południe miasta i od tamtej strony dotrzeć do maszerujących.
***
Kilkanaście minut później znów stoimy pod Zamkiem i smętnie wpatrujemy w znikający między zabudowaniami Mariensztatu marsz. Jak się okazało, policja utrzymuje szczelny kordon wokół pozycji lewaków, a tym samym wokół całej południowej części Starego Miasta.
Pozostaje nam tylko snuć się w deszczu i czekać.
***
Gdy tylko policjanci odblokowują schody, biegniemy na dół. Przecinamy jak zwykle senny i pusty Mariensztat. W oddali słychać okrzyki i gwizdy – lewacy zatrzymali marsz na ulicy Browarnej. My jesteśmy na rogu Karowej, obok BBN. Jezdnią śmigają rozmaite policyjne pojazdy. Jeden, drugi, trzeci... piętnasty, szesnasty...
***
Próba dotarcia do wnętrza pochodu przez policyjny kordon nie ma sensu – zresztą, nie oto nam przecież chodzi. Wiemy, że najciekawsze dzieje się z dala od zgrupowań policji – a przecież policjanci koncentrują się wokół maszerujących narodowców.
W parku na skarpie i w ciemnych uliczkach Powiśla nie ma ani policji, ani dziennikarzy. Za plecami stłoczonych na Browarnej funkcjonariuszy grasują bojówki obu stron, tocząc coś na kształt wojny pozycyjnej.
***
Przemykając się pomiędzy chuliganami docieramy w pobliże nasypu ulicy Oboźnej. Po drugiej stronie trwa zwarcie obu stron. Odpalone race oświetlają teren na czerwono.
Chcemy wdrapać się na nasyp, by dołączyć do stojących tam gapiów – gdy nagle okazuje się, że to nie są gapie, a jedni z bojówkarzy. W dodatku zdają się nas uważać za patrol przeciwnika.
Robimy w tył zwrot i ruszamy w górę skarpy. Docieramy do jakichś bloków, których mieszkańcy nerwowo zerkają w dół Oboźnej. Tam spora grupa mężczyzn rzuca kamieniami w ludzi na Browarnej.
Słyszę, jak stojący obok chłopak pyta się dziewczyny:
- Którzy to rzucają?
- No, to chyba ci teoretycznie dobrzy.
Chwilę potem wszyscy znów uciekamy, bo na "teoretycznie dobrych" naciera z dołu policja, a z góry inna grupa chuliganów. Wpadam z Followem w bramę i patrzymy na ślizgające się po asfalcie kamienie. Ktoś krzyczy:
- K...a! W swoich rzucacie?! A macie, k...a!
***
Zdajemy sobie sprawę, że ciemności i chaos wykorzystują po prostu rozmaici miejscowi chuligani, by się zabawić. Nie widzimy sensu, by dłużej tu pozostawiać, zwłaszcza, że marsz utknął na Browarnej. Zamiast Browarnej wybieramy browar i okrężną drogą docieramy do Harendy. Koło knajpy wylot Oboźnej zablokowany.
***
W Harendzie pusto. Znudzony barman ogląda TVN24, więc dysponuje tylko wiedzą dostarczoną przez tę stację:
- Jakieś zamieszki były na Placu Zamkowym – rzuca, gdy kupujemy piwo.
- Na Placu były – odpowiadam – ale teraz są przed pana knajpą.
- Co?!
Barman rzuca się ku drzwiom, a Follow i ja wznosimy toast za neutralność.
(FOTO: Follow)