Rybitzky Rybitzky
11943
BLOG

Być jak Wojtek Orliński, czyli wojna lemingów

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 128

Grupa, którą my nazywamy "lemingami" nie jest, oczywiście jednolita*. Da się ją podzielić na dwie, różnej wielkości, części. Pierwsza podgrupa lemingów to MWzWM (Młodzi Wykształceni z Wielkich Miast). Pojawienie się MWzWM stanowi efekt zachodzących po 1989 roku procesów społecznych – powszechności edukacji, obniżenia poziomu na uczelniach wyższych, zapotrzebowaniu na specjalistów w ściśle określonych dziedzinach. MWzWM mają pieniądze (zdobyte w różny sposób – albo w korporacji, albo np. na zmywaku w Anglii) i czują się (co ważne) zadowoleni ze swojego statusu. Zarazem jednak zdają się posiadać szereg rozmaitych kompleksów – co naturalne, biorąc pod uwagę ich nagły społeczny awans.

Druga podgrupa lemingów jest opisywana dużo rzadziej niż MWzWM – być może ze względu na swoją mniejszą liczebność**. Nie doczekała się nawet nazwy ( a "lewacy" nie jest określeniem całkiem słusznym). Roboczo określę ją jako "wojtki" – od Wojtka Orlińskiego, jej najpełniejszego przedstawiciela***.

Zapewne z wielu moich Czytelników zna Wojtka Orlińskiego – współpracownika "Gazety Wyborczej" i "Wysokich Obcasów", eksperta od popkultury, krytyka filmowego i literackiego. Od wielu już lat Orliński jest autorem bloga "Ekskursje w dyskursie", na którym zbierają się podobni mu ludzie. Razem naśmiewają się z osób nie wiedzących co to linux lub chwalących się telefonem z androidem (Orliński bowiem, jak każdy człowiek pracy, kupuje wyłącznie produkty firmy Apple).

Typowymi cechami "wojtków" są:

- brak jasno określonych poglądów politycznych, poza daleko posuniętym liberalizmem obyczajowym i antyklerykalizmem,

- lekceważenie osób o odmiennych poglądach,

- sprowadzanie większości nie rozumianych przez siebie (lub odrzucanych) kwestii do rechotu i zgrywu,

- zamiłowanie do amerykańskiej popkultury,

- częste używanie anglicyzmów lub charakterystycznych neologizmów,

- wysoko rozwinięte poczucie kulturowej oraz intelektualnej wyższości.

"Wojtki" bardzo często piszą o potrzebie społecznych zmian, chociaż rzadko kiedy przedstawiają swoje postulaty. To tacy typowi "kawiarniani rewolucjoniści" – siedzą (albo chcieliby siedzieć) z drogimi drinkami w Nowym Wspaniałym Świecie i mądrzą się, zerkając z ukosa na wypindrzone gimnazjalne dziewczynki czekające na swoją szansę.

Lemingi niższego rzędu (czyli MWzWM) nie mają takiej pewności siebie. Zapewne właśnie dlatego niektórych blogerów z tej podgrupy mocno ubodły ostre sformułowania pod swoim adresem wyrażone przez jedną z największych gwiazd "wojtkowej" blogosfery, czyli MRW.

MRW nazwał MWzWM "Biurową klasą średnią" (nawiązując do reklamowego skeczu kabaretu Mumio) i opisał ją jako:

Tępą, bezideową masą, która kuma tylko tyle, że Kaczor jest obciachowy, bo tak powiedział pan Majewski z TVN-u, która praktykuje naskórkową homofobię, seksizm, rasizm, która pisze na #zforum, która ma konto na NK, a jednocześnie polewa z blogów agregujących obciachowe fotki z NK, która wymienia się demotywatorami, która uprawia gniewomiryzm w urzędach i czyta blogaski wszelkich wawrzyńców pruskich i kominków, która robi korki pakując po jedną brukiew do samochodu. Która zapisuje się na głupie grupy na fejsie i która przyjmuje księdza po kolędzie.

Jest to nie tylko opis BKŚ-MWzWM, ale przede wszystkim to dobra egzemplifikacja sposobu myślenia typowego "wojtka". Warto dodać, że MRW zarzucał "bezideowej masie" także brak gustu wyrażający się zamiłowaniem do współczesnych polskich filmów i seriali. Dla "wojtków" wielbiących (aktualnie) "Mad Mena" to największa obraza.

Po wpisie MRW w internetowym świecie lemingów zapanowało wzburzenie. MWzWM – chcący widzieć siebie raczej tak, jak widzą siebie "wojtki" – poczuli się potraktowani niesprawiedliwie. Oto co napisał autor bloga pod charakterystycznym tytułem "Dziwki i splendor":

Do tej pory wydawało mi się, że jestem bucem tylko dla prawicy - niespecjalnie mnie to obchodziło, bo prawica dla mnie jest czymś znacznie gorszym. Ale gdy z blogu MRW dowiaduję się, że jestem bucem także dla młodej, pięknej i wykształconej lewicy, to bierze mnie na płacz. Bo jeżeli nawet dla nich jestem bucem, to być może naprawdę nim jestem i kto ma być teraz moim idolem jak nie MRW, WO (w dwóch znaczeniach), KP i inne modne lewicowe litery? (...)

MRW widzi dla mnie nadzieję (lecz tylko dla mnie, nie dla masy!). Ale ja podziękuję, wolę być dupkiem. Lubię mościć się w mojej pulchnej i ciepłej masie. Lubię niewysiloną przeciętność, którą reprezentuję. Lubię święty spokój.

Wolę być smutnym panem w smutnym tłumie, niż wesołym kontestatorem z ironicznym dystansem, lecz bez poczucia humoru. Bo tak naprawdę niewiele się od siebie różnimy - tylko MRW chowa swoją szarą, bucowatą twarz za sztucznym dystansem i netlanserką (objawiającą się przede wszystkim w błyskotliwych komciowych one-linerach zamykających dyskusję). I jeszcze za pięknem i dobrem, bo przecież walczy też o prawa wszystkich uciskanych. Narzeka, że jego ideowy, prawicowy wróg nie dostrzega tkwiącej w nim zajebistości, bo mu nudziarze z BKŚ zasłaniają. A mnie, swojego najbliższego kuzyna, lubiącego podobne rzeczy, drążącego podobne tematy, myślącego podobnie, traktuje jak poprzednie stadium ewolucji, zacofanego neandertalczyka, który powinien wziąć udział w jakimś programie wyrównywania lewicowcom szans.

A mi jakoś tak bardziej lewicowo w smutnym tłumie BKŚ-u. Bo co to za lewica, co nienawidzi mas?

Ostatnia myśl pana od dziwek i splendoru jest jak najbardziej słuszna. Najwyraźniej z tego samego zdał sobie sprawę Orliński, gdyż – zapewne ku zaskoczeniu swoich fanów – w kolejnych blogowych notkach zaczął brać stronę owych pogardzanych mas z BKŚ. Najpierw WO stwierdził:

Żeby być prawdziwym hipsterem, trzeba mieć przede wszystkim bardzo bogatego tatusia. Wtedy można sobie rowerkiem z ostrym kołem jeździć między Chłodną a Powiślem i sarkać na biurową klasę średnią.

Która jest taka obciachowa w tym, że musi sobie na wszystko sama zarobić.

Zaś w kolejnym wpisie, w całości poświęconym już trwającemu konfliktowi, zdecydowanie stanął po stronie "obciachowych" lemingów:

Gdybym miał wybrać, czy bardziej lubię mamusia czy tatusię - na przykład złota rybka dała mi możliwość zostania ulubionym dziennikarzem BKŚ albo ulubionym dziennikarzem hipsterów od Sierakowskiego, wybrałbym od razu BKŚ.

Mógłbym to próbować uzasadniać na wiele sposobów. Politycznie: z nimi można będzie zdziałać więcej dobrego. Cynicznie: oni mają większą siłę nabywczą, więc lepiej targetować pod nich. Estetycznie: bo jakbym miał coś oglądać pod przymusem jak w MST3K, to z dwojga złego wolałbym maraton „BrzydUli” od maratonu latynoskiego offowego kina ekofeministycznego.

Wygląda na to, że "wojtki" muszą przeprosić się z pogardzaną BKŚ. Cóż, Orliński jako wychowanek "Gazety Wyborczej" dobrze rozumie, że pogardę dla "bezideowych mas" należy dozować ostrożnie. Lemingowi nie można zbyt często powtarzać, że jest idiotą.

 

 

* Warto zauważyć, że przez lemingi prawica również jest traktowano jako jednolita grupa – a dobrze wiemy, że występują wśród nas znaczne różnice.

** "Wojtki" w internecie można spotkać głównie w serwisach agorowych, zwłaszcza na bloxie, ale czasem pojawiają się nawet w Salonie24.

*** Sam Orliński zaczął ostatnio nazywać sobie podobnych "hipsterami", w nawiązaniu do brytyjskiej i amerykańskiej klasy bogatych lewicowych próżniaków.

 

 

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka