Rybitzky Rybitzky
40984
BLOG

TVN, czyli telewizyjny obóz pracy. Relacja uwolnionej

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 78

 Pewien czas temu spotkałem na imprezie osobę, która właśnie zwolniła się z TVN. Nazwijmy ją Agnieszką. Kiedy zapytałem ją czemuż to opuściła szeregi tak wspaniałej telewizji, uraczyła mnie bardzo ciekawą opowieścią. Po usłyszeniu historii o pracy dla Walterów, mogłem uczyni tylko jedno – poprosiłem Agnieszkę o spisanie relacji.

Agnieszka podała więcej szczegółów, lecz w trosce o nią samą wyciąłem nazwę programu przy którym pracowała oraz nieliczne pojawiające się w tekście nazwiska.

***

Praca dokumentalisty w (…) to jest nieprzeciętna harówka. Przychodzisz do pracy na 10, wychodzisz nie wcześniej niż o 19, a zazwyczaj o 21. Czasem siedzisz do 23, północy, jeśli szukasz na gwałt gościa. W soboty i niedziele przychodzisz na 11 i siedzisz podobnie.

Niby masz gwarantowane dwie wolne niedziele w miesiącu - są to niedziele w weekend po nagraniu - ale w praktyce często wygląda to tak, że ci każą dzwonić do gości, wydzwaniają do ciebie z pytaniami itd. Pracujesz w ten sposób na umowę o dzieło, więc nie masz żadnego ubezpieczenia. Nie zawsze też zarabiasz odpowiednio. Przez pierwsze 3 miesiące zarobki są głodowe bądź żadne, po 3 dochodzi ci jakaś podstawa, o ile wytrzymasz. Nie masz gościa w programie = nie masz kasy. Przez pierwsze 3 miesiące możesz więc nie zarobić nic, a potem wylecieć, bo jak nie masz rezultatów, to nikt cię nie będzie trzymał dłużej. No albo wylecieć wcześniej. Do tego wszyscy traktują cię jak bydło i tanią siłę roboczą.

Jak komuś wyżej się pali dupa (najczęściej twojemu wydawcy), to wszystko się skupia na tobie. Producent wymyśla temat z dupy, ty szukasz gości przez 1,5 tygodnia, masz w końcu 2-3 wyrwanych diabłu zza pleców, a wydawca ci mówi, że ci goście nie są pod założenia, że coś tam się nie podobało na opisie i że temat spada. Co oznacza, że twoja praca idzie na marne i nie dostajesz ani grosza. W dodatku pies z kulawą nogą nie chce już brać udziału w tym programie, a to tylko napędza czepianie się dokumentalistów.

Pewnego razu np. przez 2 godziny dzwoniłam do ludzi sprzedających torebki i buty na Gumtree - totalnie przypadkowych - i pytałam, czy nie chcą wziąć udziału w programie "podrywam na słodką idiotkę", co było skrajnie upokarzające. Ale tak mi kazała szefowa, bo nie liczy się logika działań i ludzka godność, ale zdobywanie telefonów i dzwonienie, dzwonienie, dzwonienie. Ludzi do programu też traktuje się jak bydło. Im ktoś głupszy i bardziej obciachowy, tym lepiej.

Dokumentaliści też ich już tak traktują, np. po rozmowie nierzadko dok. trzaska słuchawką i drze się "szmata pierdolona, nie chce wystąpić, niech sobie wsadzi w dupę swoją chujową historię". I inne bluzgi, i obrażanie gości. Początkowo z tego powodu myślałam, że dokumentaliści to banda cynicznych gnojków i szumowin, ale teraz widzę, że dzieje się tak, bo są zestresowani ciągłymi wymaganiami szefostwa. No i tak w skrócie wygląda ta redakcja...

Praca w TV to stres, owszem, ale z reguły dobrze się w niej zarabia. Coś za coś po prostu - stresujesz się i siedzisz długo w pracy, ale masz z tego kasę. Ale dokumentaliści (…) gówno z tego mają. Czasem im się trafi zarobek rzędu 4 tys. za nagranie, ale to wielka rzadkość, a nakłady emocjonalno-zdrowotne są o niebo większe. Raz np. mdlała asystentka wydawcy, innym razem dwie laski ryczały... No nie, tak się nie da pracować po prostu.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka