Rybitzky Rybitzky
9749
BLOG

Dlaczego Kaczyński jest martwy, a Tusk i Komorowski żyją?

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 111

Opublikowany dziś raport tzw. komisji Millera zawiera informacje o komendach wydawanych przez rosyjskiego Kontrolera Strefy Lądowania (KSL), które wprowadzały w błąd załogę polskiego tupolewa. Zagraniczne media (np. BBC i portal breakingnews.com) natychmiast zwróciły uwagę na ten wątek raportu. Tymczasem obserwując polskie portale można zauważyć skupienie na kwestii odpowiedzialności polskich pilotów. Podobnie zresztą uczynili członkowie komisji w swojej prezentacji – co zapewne wpłynęło na postawę części polskich mediów.

Trzeba przyznać, że fragmenty raportu dotyczące patologii w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego robią wrażenie kompleksowych, a zarazem szokujących. Komisja Millera ujawniła, że – teoretycznie należący do elity elit – piloci pułku zachowują się niczym grupa nieodpowiedzialnych amatorów: nie przechodzili szkoleń, nie umieli posługiwać się podstawowym sprzętem, lekceważyli procedury podczas lotu oraz lądowania. Co więcej, ostatnia poważna kontrola odbyła się w pułku w 2004 roku – i, co zaskakuje, nie wykazała żadnych poważnych nieprawidłowości.

Powtarzam – części raportu poświęcone pułkowi są bardzo szerokie i sprawiają wrażenie dobrze udokumentowanych. Nasuwa się więc oczywiste pytanie: Jak ktoś w ogóle może latać samolotami pilotowanymi przez takich ludzi, jak piloci 36. splt?

Podczas konferencji po prezentacji raportu dziennikarz TVP zapytał ministra Millera wprost: Czy odważyłby się pan polecieć samolotem 36.pułku? Szef MSW odparł, że w lipcu komisja spotkała się z oficerami 36. pułku i przedstawiła swoje wnioski i sugestie. "Teraz wprowadzono nowe procedury, i bym poleciał", stwierdził Miller.

Niewykluczone, że w ciągu ostatnich tygodni faktycznie w pułku wiele się zmieniło – ale przecież przez ostatni rok najwyraźniej sytuacja w 36. splt wyglądała jeszcze tak, jak opisano w raporcie. I tak, jak przez te lata, które poskutkowały w końcu smoleńską tragedią.

W tym czasie maszynami pułku podróżował nie tylko Lech Kaczyński, ale też wielu innych najważniejszych polskich polityków: Donald Tusk, Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski, Bogdan Borusewicz... W świetle danych ujawnionych przez komisję Millera mamy prawo przypuszczać, że piloci zachowywali się podczas tych lotów z równą nonszalancją, czy wręcz głupotą. A mimo to te setki podróży samolotami pilotowanymi przez nieodpowiedzialnych i niedoświadczonych lotników zakończyły się szczęśliwie. Dlaczego więc akurat 10 kwietnia 2010 roku doszło do tragedii?

Odpowiedź może być prosta: pilotom samolotów Tuska, Komorowskiego lub Sikorskiego nigdy nie podawano błędnych namiarów z wieży kontroli lotów.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka