Rybitzky Rybitzky
3437
BLOG

"Bitwa Warszawska 3D": Już byłem. I... to naprawdę dobre!

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 32

Tak, nowe dzieło Jerzego Hoffmana jest warte obejrzenia. Muszę to podkreślać na samym wstępie, gdyż egzaltowani krytycy najwyraźniej uparli się zniszczyć "Bitwę". I robią to solidarnie, bo tak samo jęczą zarówno recenzenci w "Gazecie Wyborczej", jak i w "Uważam Rze".

W kilku przeczytanych przeze mnie od początku tygodnia tekstach odnajduję głównie świadectwa fobii autorów. Jedni chcieliby, oczywiście, filmu będącego dramatem psychologicznym o wyalienowanych żołnierzach w okopach, a inni jakiejś wygładzonej czytanki dla 4-latków, bez kropli krwi.

Rozważania krytyków o znaczeniu pojawienia się w filmie scen z wybuchającymi krzyżami lub mężczyznami wyglądającymi na homoseksualistów najdobitniej ukazują panujący wśród naszych tak zwanych elit idiotyzm.

Nawet jeśli Hoffman umieścił w filmie jakieś celowe tropy i nawiązania, to są one ledwie marginesem. Skupianie się tylko na kwestii: geje, czy nie geje, jest dowodem jakiegoś kompletnego intelektualnego zboczenia – i mam tu na myśli obie strony sporu.

Tymczasem "Bitwa Warszawska 3D" jest tylko – a raczej "aż", barwną i perfekcyjnie zrealizowaną superprodukcją. Co warto nadmienić twórcy świetnie poradzili sobie z wykorzystaniem techniki 3D (będącej zresztą moim zdaniem tylko chwilową modą). Efekty specjalne i sceny walki stoją na najwyższym światowym poziomie. Jest więc "Bitwa" porcją solidnej filmowej rozrywki – a zarazem szansą na przystępne przypomnienie Polakom, czym była wojna w 1920 roku.

Poszedłem na "Bitwę" z samego rana, nastawiony raczej smętnie – ale nie z powodu recenzji, a trailera, który mnie jakoś na kolana nie powalił. Okazało się na szczęście, że siła filmu Hoffmana leży w ujęciach zbyt długich, aby znalazły się w zwiastunie. Wspaniałe zdjęcia 3D Sławomira Idziaka w scenach starć na przedpolach Warszawy oddają klimat bezwzględnego starcia. A scena, gdy ksiądz Skorupka podrywa do boju przygwożdżonych do ziemi żołnierzy może przejść do historii polskiego kina.

Oczywiście pewne ewidentne braki są – np. nagromadzenie zbyt wielu niewykorzystanych później wątków lub postaci, przy równoczesnym porzuceniu na niemal pół filmu głównego (jakby się mogło wydawać) bohatera. Ale akcja pędzi naprzód i dostarcza nam wrażeń tak szybko, że podczas seansu nie zwracamy uwagi na niedociągnięcia.

Jerzy Hoffmana zabiera nas w wyjątkową historyczną podróż – powinniśmy skorzystać z okazji, wydać te 30 zł, przecierpieć plastikowe okulary na nosie i dać się porwać emocjom.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka