Rybitzky Rybitzky
8480
BLOG

Teraz już wiemy: Jeśli zamach, to w Rosji

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 118

Pisząc i rozmawiając o katastrofie smoleńskiej, zawsze podkreślałem, że gdyby to był zamach, to przeprowadzenie go akurat w Rosji, akurat w 70. rocznicę Katynia byłoby krokiem idiotycznym. Przecież takie wydarzenie natychmiast budzi podejrzenia i spekulacje. Dokonanie zamachu na polskiego prezydenta w Rosji byłoby niczym mord na środku oświetlonej sceny.

Ale po tym wszystkim, co mogliśmy obserwować w ostatnich kilkunastu miesiącach, coraz trudniej jest mi zarzucać teoriom spiskowym brak sensu. Oto bowiem okazuje się, że przeprowadzenie zamachu na terytorium rosyjskim byłoby całkiem rozsądnym – z punktu widzenia ewentualnych zamachowców – rozwiązaniem. Oddanie śledztwa w rosyjskie ręce sprowadziło je do absurdu. Przecież są nagrania ukazujące jak Rosjanie demolują wrak w kilka dni po katastrofie. Ten sam wrak, który praktycznie niezabezpieczony leży nadal na lotnisku w Smoleńsku. Dlaczego zresztą śledztwo oddano Rosjanom, nikt nie wie. Nie ma dokumentów, nie ma logicznych wyjaśnień.

Rosyjscy "eksperci" z MAK zdawali się od początku odrzucać inne wyjaśnienia, niż wina pilotów. Potem zaczęli wręcz drwić z polskich parterów, na konferencji sugerując pijaństwo szefa polskich sił powietrznych. Polscy śledczy nie byli w stanie zaprezentować własnych wyników, a gdy już to zrobili – okazało się, że popełnili błąd w kluczowej kwestii nagrań głosowych z czarnej skrzynki. A polski czołowy "ekspert" okazał się być człowiekiem niepoważnym, powtarzającym przed kamerami wszelki plotki i spekulacje.

Nie twierdzę, że to wszystko opisane wyżej jest częścią zaplanowanego z góry spisku. Ale pomyślmy, co byłoby, gdyby samolot przewożący Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników rozbił się gdzieś indziej. Nie w "przyjacielskiej" Rosji, ale na terytorium jakiegoś "obcego mocarstwa", np. USA lub Wielkiej Brytanii. Tam zapewne śledczy nie uznaliby od razu za winnych pilotów. Co więcej, mogliby nie zabierać się od razu do niszczenia wraku. Niewykluczone nawet, że w prawidłowy sposób zostałyby przeprowadzone sekcje zwłok. Wiemy przecież, jak wyglądało śledztwo po Lockerbie.

Ewentualni zamachowcy mogli stwierdzić, że rosyjski bałagan – połączony z automatyczną niechęcią do wszystkiego, co obce – jest dla nich idealnym wspólnikiem. Oczywiście, ktoś mógłby zapytać – czemu po prostu nie dokonano zamachu gdzieś nad morzem lub oceanem? Jednakże, po pierwsze – być może ewentualni zamachowcy nie posiadali środków do przeprowadzenia akcji akurat nad wodą; po drugie zaś – w przypadku katastrofy nad neutralnymi wodami śledztwo prawdopodobnie prowadziliby sami Polacy, lub, co gorsza, komisja międzynarodowa.

Tymczasem z perspektywy czasu widzimy, że to właśnie czynnik rosyjski ma w wydarzeniach po 10 kwietnia 2010 kluczowe znaczenie. I nie sugeruję bynajmniej, że to Rosjanie dokonali zamachu (podobnie, jak nie sugeruję jakiegokolwiek zamachu). Po prostu Rosja – ze swoją specyficzną kulturą i mentalnością – zdaje się być idealnym terenem do przeprowadzania wszelkich zbrodniczych operacji.

Ale, rzecz jasna, to nie rola Rosjan najbardziej szokuje po katastrofie smoleńskiej. Jacy oni są, wszyscy wiemy. Najbardziej zaskakująca była postawa wielu Polaków. Nagle okazało się, jak wiele dziwnych rzeczy dzieje się w naszym kraju, jakie podejrzane powiązania funkcjonują. Nagle mogliśmy się przekonać – i nadal się przekonujemy, chociażby przy okazji sprawy płk. Przybyła – czym skutkuje całkowity brak rozliczenia z przeszłością w polskiej armii, służbach i wymiarze sprawiedliwości. Oficerowie polityczni po studiach w Moskwie mogą oskarżać innych o współpracę z "obcymi mocarstwami", a dowódca BOR może być awansowany po śmierci najważniejszych ludzi w kraju – to już wystarcza, by zacząć wierzyć w spiski. A przecież widzieliśmy dużo więcej.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka