Rybitzky Rybitzky
15778
BLOG

Desant Wałęsy na Stocznię, czyli tak się robi z nas idiotów

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 169

Historia rzekomego "skoku przez płot" to biografia Lecha Wałęsy w miniaturze. Jest to bowiem opowieść, w którą początkowo uwierzyli wszyscy, a która z czasem rozsypała się w proch. Głównie za sprawą samego Wałęsy, który nie był w stanie przypomnieć sobie, gdzie i w jaki sposób 14 sierpnia 1980 roku pokonał ogrodzenie Stoczni Gdańskiej. Pytanie "jak" okazało się być bardzo ważne. Płot bowiem jest wysoki – zbyt wysoki, aby mógł na niego wskoczyć mężczyzna wzrostu Wałęsy.

Legenda "skoku przez płot" zdobyła sobie miejsce w powszechnej świadomości dzięki prostocie i wyrazistości przekazu. Oto bohater dociera do miejsca akcji dzięki sprytowi oraz sprawności fizycznej. Scena, jak z amerykańskiego filmu.

Film teraz powstaje polski. Nie wiemy, co jest w scenariuszu, i nie wiemy, jaką wizję ma Andrzej Wajda. Znając głoszone publicznie poglądy tego reżysera możemy się spodziewać, że podejdzie do postaci Wałęsy z dużą sympatią. Bardzo ciekawe: czy zobaczymy na ekranie Roberta Więckiewicza (odtwórca roli Wałęsy) skaczącego przez płot?

Niektórzy przeciwnicy Lecha Wałęsy uważają, że taka scena byłaby bzdurą, bo jako współpracownik SB został "dostarczony" do Stoczni w celu przejęcia kontroli nad strajkiem lub doprowadzenia do jego pacyfikacji.

Też zaliczam się do tzw. "gówniarzy" negujących bohaterstwo Wałęsy (i nie tylko Wałęsy). Ale trudno mi uwierzyć w doniesienia "Naszego Dziennika", który podniecony cytuje rzekomą rozmowę dwóch oficerów WSI, komentujących w 2007 roku wypowiedzi Andrzeja Gwiazdy na temat wydarzeń w sierpniu 1980 roku. Nagranie posiada ponoć ABW (pytanie – jak to trafiło do "Naszego Dziennika"?).

Aleksander L.: Wczoraj Tusk... powiedział, on... zapomniał, co mówił..., że [Andrzej] Gwiazda obraził [Bogdana] Borusewicza. (...) ponieważ powiedział, że pierwsza "Solidarność", to wszystko było sterowane przez bezpiekę.

Leszek Tobiasz: Czyli jednak było sterowane...

Aleksander L.: ...jak to było? Od początku było sterowane, a jak Wałęsę dostarczyli... awantura jest. Teraz Cenckiewicz...

Leszek Tobiasz: ...Cenckiewicz?

Aleksander L.: Cenckiewicz, ten z komisji likwidacyjnej. (...) On książkę pisze, bo ma dobre materiały. (...) On pisze prawdę.

Leszek Tobiasz: Cenckiewicz?

Aleksander L.: Tak, bo... Waga Andrzej [adm. Romuald Andrzej Waga - przyp. red.] był dowódcą kutra (...) który przewoził Lecha.

Leszek Tobiasz: Admirał później?

Aleksander L.: ...tak ...który przywoził Lecha,... od tyłu do stoczni, i Lech został wsadzony do stoczni, wiadomo jak.

Pomijam już fakt, że powyższe jest prywatną rozmową nagraną nie wiadomo po co, nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo w jaki sposób dostarczoną do "Naszego Dziennika" – ale to po prostu wygląda na dosyć prymitywną manipulację.

Ktoś próbuje nam wmówić, że SB było tak głupie i zorganizowało wielką akcję z udziałem dowódcy 8. Floty Obrony Wybrzeża – bo Romuald Waga był w 1980 roku komandorem i dowodził bazującym w Świnoujściu okrętami. Według tej wizji jeden z głównych oficerów floty PRL osobiście przewiózł kutrem (w domyśle – kutrem torpedowym, czyli jednostką dużo większą od motorówki, o której w 1995 mówiła Anna Walentynowicz) współpracownika SB.

Rzecz jasna, taki obrazek jest pozbawiony wszelkiego realizmu. Przede wszystkim, żeby dostarczyć Wałęsę do Stoczni wystarczyłaby jedna mała łódka i jeden prowadzący ją esbek. Albo dwóch esbeków, którzy podsadziliby Wałęsę na ten osławiony płot. Używanie Marynarki Wojennej i komandora (a niektórzy już nawet mówią o "okręcie", którym przewieziono Wałęsę, zanim wsadzono go do kutra) byłoby niczym kupowanie ferrari zamiast biletu autobusowego.

Ktoś wypuszcza takie bzdurne historie w nadziei, że ktoś w to uwierzy i zacznie powtarzać, doprowadzając sprawę do absurdu. A potem łatwo będzie kpić z wszelkich pytań dotyczących przeszłości Lecha Wałęsy.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka