Rybitzky Rybitzky
9243
BLOG

"Czterej pancerni i pies": Ostatni odcinek

Rybitzky Rybitzky Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 125

Czereśniak wychylił się z wieżyczki "Rudego", pogłaskał rozgrzanego słońcem Szarika i powoli załadował taśmę amunicji do karabinu maszynowego. Gustlik i Janek odsunęli się na bok, robiąc mu miejsce. Przeciągnął krótką serią po ścianie stodoły i stojących przed nią ludziach. Potem dziarsko zeskoczył z czołgu na ziemię.

Janek wyciągnął papierosy, poczęstował kolegów (niby podwładnych, ale przecież przyjaciół) i z zaciekawianiem zerknął na ubeków starających się ustawić trupy pod ścianą.

- Nie mogli im zrobić zdjęcia, póki żyli?

- Ja to widzę tak, że nie – mruknął Gustlik. - Im się podoba taka kolejność. Najpierw zabijanie, potem fotografowanie.

- Aha. A gdzie Grigorij i Franek? - Janek rozejrzał się. - Trzeba się zbierać.

- Grześ i Wichura poszli się zabawić z taką jedną – Czereśniak wykonał jednoznaczny w wymowie gest.

- Naszą?

- Nie naszą, ich – Czereśniak wskazał na trupy.

- O, już są – Gustlik pomachał do nadchodzących czołgistów. Grigorij ciągle dopinał spodnie, a Wichura ciągnął za sobą zmaltretowaną dziewczynę. Na widok ciał załkała cicho, ale nikogo to nie wzruszyło. Wichura popchnął ją pod ścianę, a jeden z ubeków strzelił.

- O, udało się – Grigorij uśmiechnął się szeroko – zapiąłem te cholerne spodnie.

- No i dobrze – Janek wypluł peta. - Do pojazdu, raz dwa. Mamy nowe rozkazy z Siedlec.

***

Wioska pod Augustowem składała się z ledwie paru domów. Nikt nie stawiał oporu, gdy mrok nocy rozświetliły reflektory czołgów i ciężarówek. No, prawie nikt.

- Bierz go, Szarik! - wrzasnął Janek.

Pies zeskoczył z kadłuba i popędził w mrok za oddalającą się sylwetką. Chwila i było po wszystkim. Janek pochylił się nad psem siedzącym na nastolatku. Szarik szczerzył kły wprost przed twarzą chłopaka.

- Dobry Szarik, dobry. Gustlik, bierz tamtego.

- Tak jest, obywatelu poruczniku. Chodź tu, huncwocie. - Czołgista szarpnął chłopaka i zabrał do ciężarówki. Kiedy wrócił, zastał dowódcę karmiącego psa kawałkiem kaszanki.

- Gdzie ich zabierają? - zapytał Janek.

- A nie chcieli powiedzieć – Gustlik wzruszył ramionami. - Ruskim ich oddają.

***

Czołg toczył się powoli błotnistą drogą. Janek kiwał głową z dezaprobatą.

- Nie powinniśmy tak sami jechać. Zawsze się to kończyło jakimiś przygodami.

- Ale zawsze jakoś z kłopotów wychodziliśmy – wesoło zakrzyknął kierujący pojazdem Grigorij. Było gorąco, więc siedział na otwartym stanowisku z przodu. Janek siedzący w wieżyczce widział więc dokładnie, jak głowa przyjaciela eksploduje rozerwana przez kulę. Porucznik Kos w ostatniej chwili ześlizgnął się w dół. Usłyszał, jak przeznaczona dla niego kula przelatuje mu nad czapką.

Janek nie zdążył jednak zamknąć włazu. Dlatego rzucona z korony drzewa butelka z benzyną wpadła wprost do wnętrza "Rudego".

Wyskoczyli z czołgu wrzeszcząc i paląc się żywcem. Tylko Szarik jakimś cudem nie zajął się ogniem. Usiadł na pancerzu, spokojnie patrząc na to, co się działo.

Ci, którzy czekali na nich w gęstwinie, nie zamierzali się spieszyć. Trzymali w dłoniach rozmaitą broń – polską, niemiecką, sowiecką – i patrzyli spod rogatywek na płonących wrogów. Nie strzelali – po co marnować cenną amunicję? Płomienie odbijały się w ich oczach i w ryngrafach na ich piersiach.

Potem zniknęli w lesie, a Szarik został sam.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura