Okładka "Newsweek Polska" z 5 marca 2012
Okładka "Newsweek Polska" z 5 marca 2012
Rybitzky Rybitzky
12333
BLOG

Zabiłem Jarosława Kuźniara

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 77

Wyrzuceni z "Wprostu" Tomasz Lis oraz jego ludzie pojawili się w "Newsweeku", gdzie natychmiast zaczęli wprowadzać swoje porządki. Poza zwolnieniem – praktycznie z dnia na dzień – dotychczasowych publicystów, ekipa Lisa natychmiast wprowadziła znany nam już ton egzaltacji rodem wprost z pamiętnika pensjonarki.

Oczywiście, do tej pory "Newsweek" był dla salonów III RP pismem jak najbardziej poprawnym, lecz, najwyraźniej, czegoś brakowało. Zapewne za mało było bezczelnej hipokryzji. Na szczęście Lis już wprowadził odpowiedni standard, wypuszczając swój pierwszy numer "Newsweeka" z wyjątkowo żenującą okładką oraz jeszcze bardziej żenującym głównym tekstem.

W ostatni poniedziałek z okładki "Newsweeka" spojrzeli na nas poważnie Jarosław Kuźniar i Zbigniew Hołdys. Panowie apelowali: NIE ZABIJAJCIE NAS! Jak się okazuje, prezenter TVN24 i dawny muzyk "Perfectu" przejęli się bardzo "kampanią nienawiści" w internecie skierowaną przeciw ich osobom.

Warto przy tym zaznaczyć, że "Newsweek" chwalił się swoją okładką już w sobotę rano. Wieczorem nastąpiła tragiczna katastrofa kolejowa, która zajęła uwagę społeczeństwa. W kontekście dyskusji o bezpieczeństwie na kolei i realnych problemów państwa, rozterki celebrytów lansowane w czołowym magazynie opinii wydały się szczególnie kuriozalne. Ale w "Newsweeku" nikt nie pomyślał o tym, aby w ostatniej chwili zmienić charakter numeru. Może nie mogli już zmienić – ale to tylko pokazuje, jak archaiczna staje się prasa papierowa.

Właśnie dlatego, że były dużo poważniejsze sprawy (i żeby nie robić reklamy "Newsweekowi" – teraz już tego numeru i tak nie kupicie), nie pisałem wcześniej o "Nie zabijajcie nas". A trochę kusiło, bo sprawa dotyczy mnie osobiście. Byłem jedną z osób, które zainicjowały "zabijanie" Jarosława Kuźniara. Po jego wypowiedzi o "tysiącu listów" natychmiast założyłem akcję na Facebooku "Zwalniamy Jarosława Kuźniara z TVN24". W krótkim czasie przystąpiło do niej ponad 4 tys. internautów.

Nie byłem zresztą pierwszy, zainspirował mnie wpis Cezarego Krysztopy oraz mobilizacja użytkowników Wykopu (czyli lista sprawców się wydłuża). Jak napisał na Twitterze jeden z dziennikarzy: Kiedy usłyszałem słowa Kuźniara, wiedziałem, co się stanie. Wszyscy wiedzieli, chyba tylko Kuźniar nie.

Kiedy jednak w końcu zajrzałem do opublikowanego na Onecie tekstu z "Newsweeka", okazało się, że nie ma w nim żadnej analizy powstawania memów czy facebookowych wydarzeń. Panie Magdalena Rigamonti oraz Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska stworzyły artykuł w stylu znanych już nam donosów na internautów. Pełno w nim bluzgów, jakimi rzekomo obrzucono Kuźniara i Hołdysa, ale ani słowa o szerokiej dyskusji jaka przetoczyła się na ich temat w różnych miejscach polskiego internetu. Nie ma nic o "Zwolnij Kuźniara". Facebook jest wspomniany tylko w kontekście osobistych profili Kuźniara i Hołdysa, rzekomo zarzuconych wulgaryzmami.

Przede wszystkim dziennikarki "Newsweeka" nie napisały nic o tym, że internauci z obu panów po prostu kpili. Z okładki i artykułu tygodnika można wywnioskować, że dyszący nienawiścią internauci naprawdę chcieliby zabijać. A przecież wystarczy poczytać trochę na forach, aby zobaczyć, że Kuźniara i Hołdysa jeśli zabijano, to śmiechem. I ten śmiech po tekście w "Newsweeku" tylko się nasilił.

Najciekawsze jest to, że żaden spośród licznych dziennikarzy rozmawiających z Hołdysem nie zadał mu pytania o bluzgi, którymi rzuca w internecie. Hołdys nazwał "chujem" Jarosława Kaczyńskiego, ale też lubi sobie rzucić "kurwami" ot tak, z byle powodu. Konta Hołdysa na Twitterze i Facebooku są rynsztokiem z powodu jego własnych wypowiedzi. Internauci to widzą, dlatego nie mogą zdzierżyć, że wulgarny Hołdys nagle w telewizji staje się moralnym autorytetem narzekającym na "chamstwo internautów".

Niewykluczone, że dziennikarze prasowi i telewizyjni po prostu nie wiedzą, jak faktycznie wygląda sytuacja. Ktoś może powiedzieć: jak to nie wiedzą, przecież też mogą zajrzeć do internetu! Owszem, ale z moich kontaktów z przedstawicielami tzw. mainstreamu wynika, że oni często naprawdę nie mają żadnego pojęcia o internecie. Żyją w swoim świecie i produkują takie kurioza, jak ten tekst w "Newsweeku". I zachowują się tak, jak Jarosław Kuźniar, który najwyraźniej nie miał pojęcia, że w dzisiejszych czasach zmobilizować 1000 osób do wysłania maila na jeden adres to żaden problem.

Rzecz jasna, ignorancja i głupota nie może być dla dziennikarzy żadnym wytłumaczeniem. Co to za dziennikarz, który nie wie, o czym pisze? Z drugiej strony, to przecież dobrze, że mainstream zaludniają tak ograniczeni ludzie. Nawet nie zauważą, kiedy całkiem przestaną się liczyć.

Wydaje mi się zresztą, ze oni mało liczą się już teraz. Na temat ostatniego numeru "Newsweeka" pojawiło się już w internecie tysiące komentarzy (np. pod artykułem "Nie zabijajcie nas" umieszczonym w Onecie lub pod tekstami Pudelka kpiącymi ze skarg Kuźniara i Hołdysa) – zdecydowana większość jest krytyką postępowania mainstreamu.

Na naszych oczach dokonuje się całkowite załamanie dotychczasowego systemu celebryckich i medialnych elit III RP. Szczególną rolę odegrała sprawa ACTA, kiedy wielu artystów i dziennikarzy wpatrzonych w Tuska rzuciło się krytykować internautów i sławić cenzurę. Kiedy Tusk zmienił front, ci ludzie zostali z przysłowiową ręką w nocniku. Dłonie utknęły im w tym naczyniu tak bardzo, że już nie mogą ich wyjąć. Jeśli wziąć np. skład komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego, to okaże się, ze znaczna część niedawnych "gwiazd" i "autorytetów" jest już spalona. Nikt już nie użyje ich w propagandzie politycznej, bo budzą kpiny, a nie szacunek.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka