Rybitzky Rybitzky
8751
BLOG

"Obiad smoleński", czyli Migalskiemu już ręki nie podam

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 165

To był 13 czy 14 kwietnia 2010. Przez Warszawę sunęły kolumny karawanów, przewożące z Okęcia trumny z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, a pod Pałacem Prezydenckim stały już tysiące ludzi chcące oddać hołd Lechowi Kaczyńskiemu. Obserwując te przejmujące wydarzenia rozgrywające się w stolicy trafiłem do Sejmu, gdzie spotkałem grupę czołowych polityków PiS. Nie dało się z nimi nawiązać kontaktu, bo po prostu zanosili się płaczem.

Taki widok nie mógł dziwić – po 10 kwietnia w Warszawie (jak i w całym kraju) zapanowała wyjątkowa atmosfera żalu i smutku. Nie tylko zresztą wśród działaczy i sympatyków PiS. Marek Migalski doskonale o tym wie, podobnie jak wszyscy, którzy teraz radośnie powtarzają jego "rewelacje" o "smoleńskim obiedzie". Dlatego dzisiejszy wpis europosła to już nawet nie jest cynizm czy manipulacja. To po prostu zachowanie niegodne przyzwoitego człowieka. Migalski stroi się w piórka obrońcy pamięci Lecha Kaczyńskiego, ale tak naprawdę podskakuje na smoleńskich trumnach.

Migalski przy tym nawet nie jest jakiś specjalnie demoniczny. Jest po prostu żałosny. Na Twitterze z jego "smoleńskiego obiadu" śmieją się nawet lemingi. Przecież nawet słabo zorientowani w wydarzeniach 10 kwietnia 2010 roku ludzie pamiętają, że posłowie obecni wówczas w Katyniu przyjechali tam pociągiem. A podróż ze Smoleńska do Warszawy koleją trwa kilkanaście godzin. Nic dziwnego, że przed drogą ci ludzie mogli chcieć coś zjeść.

Wiem, zajadającemu się w restauracjach Brukseli i Strasburga Migalskiemu może się wydawać, że "obiad" to muszą być spożywane z celebracją 3-4 dania plus wino i deser (podobnie myśli zapewne senator Libicki, który zapragnął zobaczyć zdjęcia z tego obiadu). Ale "obiad" to przecież też zjadana na szybko zupa i parę ziemniaków. Tak zapewne wyglądał ów złowróżbny "smoleński obiad".

Ale co tu tłumaczyć? Migalski to dobrze wie. Dobrze wie, że nikt tam w Smoleńsku nie objadał się kawiorem, a wszyscy byli pogrążeni w szoku i jeszcze długo mieli być. Mimo to świadomie tworzy pożywkę dla kolejnych ataków na swoich dawnych kolegów – wbrew faktom, zdrowemu rozsądkowi, ale przede wszystkim wbrew zwykłej przyzwoitości.

Nie przeszkadzało mi, że Migalski występuje w tabloidach kupując stringi – cóż, tak niektórzy teraz robią politykę. Nie przeszkadzało mi też, że zmienił partię polityczną i atakuje niedawnych sojuszników – to w polskiej polityce sytuacja codzienna. Ale zniżanie się do takiego poziomu, jak dzisiejszy wpis, tworzenie prymitywnych insynuacji – to już co innego. Pewnie będzie okazja spotkać jeszcze Marka Migalskiego przy różnych okazjach, ale przyrzekam, że ja temu panu ręki nie podam. I nie radzę tego robić żadnemu uczciwemu człowiekowi.

Zwykle unikam tego typu deklaracji, ale w tym przypadku jest jak najbardziej uzasadniona.

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka