Rybitzky Rybitzky
6088
BLOG

Książę Dutkiewicz spadł z konia (i wpadł pod tramwaj)

Rybitzky Rybitzky Polityka Obserwuj notkę 28

Wczoraj niedługo po godzinie 6.00 prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz wpakował się autem pod tramwaj linii nr 17 na Wyspie Piasek. Na zdjęciach z monitoringu w tramwaju widać, że samochód kierowany przez prezydenta z impetem wypada zza zakrętu – Dutkiewicz chyba nawet nie pomyślał, że ulicą coś może jechać.

Prezydent przeżył wypadek i z popękanymi kośćmi leży w szpitalu. Na pewno miał wiele szczęścia. Należący do Urzędu Miasta terenowy Nissan Pathfinder został zgnieciony jak paczka zapałek. Oglądałem dziś barierkę, na której zatrzymał się samochód – solidna stalowa konstrukcja wygięła się o ponad pół metra. Dobrze, że nikt akurat nie szedł chodnikiem.

W dodatku, co też widać na zdjęciach z monitoringu, od strony Placu Bema zbliżał się kolejny tramwaj. Gdyby nie zdążył zahamować, Wrocław już nie miałby prezydenta.

Można by powiedzieć: taki wypadek może zdarzyć się każdemu. Ale rzecz w tym, że właśnie nie. Ten wypadek miał bardzo konkretne okoliczności. Dutkiewicz wyjeżdżał z ul. Świętej Jadwigi wiodącej poprzez Most Tumski na Ostrów Tumski. To tak naprawdę deptak. Nie ma prawa tam wjeżdżać nic poza dorożkami, meleksami i rowerami. Prezydent nie miał przepustki uprawniającej do wjazdu, takowe nie są nawet wydawane. Owszem, ze specjalną przepustką można wjechać na Ostrów Tumski, ale innymi ulicami.

Dziennikarze szybko przypomnieli sobie o plotkach głoszących, że prezydent regularnie skraca sobie drogę przez zakorkowane miasto jadąc przez Ostrów. Dutkiewicz stwierdził jednak, że znalazł się tam o 6 rano we wtorek, ponieważ... w środę miał mieć spotkanie z kardynałem Gulbinowiczem. Taka niespodzianka miał być – zamiast w środę wizyta dzień wcześniej o 6 rano. Prezydent wyjaśnił, że gdy już dotarł na Ostrów, uznał swój pomysł za głupi.

Można dodać, że od czasu przejścia na emeryturę kardynał Gulbinowicz nie mieszka już w pałacu biskupim na Ostrowie. Pomysł prezydenta nie był więc zbyt mądry. Inna sprawa, że chyba nikt rozsądny w wyjaśnienia Dutkiewicza nie wierzy (Wbrew opowieści o wizycie-niespodziance u kardynała, w internecie pojawiają się zdjęcia Nissana jeżdżącego przez Ostrów. Samochód uchwyciła nawet kamera Google Street View. Oczywiście, nie ma w tej chwili dowodów, że to miejskie auto i kierował nim prezydent).

Policja ukarała prezydenta Wrocławia mandatem na 200 zł za wjazd na Ostrów oraz 300 zł za spowodowanie kolizji. Śledztwa prokuratury ponoć nie będzie, ponieważ nikt poza Dutkiewiczem nie został ranny. Spowodowane szkody ma pokryć ubezpieczenie (prawie nowy nissan był wart 175 tys. zł, a jest jeszcze uszkodzony tramwaj przecież). Wygląda więc na to, że na tym sprawa się skończy.

A nie powinna się skończyć, bo wczorajsze zdarzenie skłania do szeregu pytań:

1. Nissan nie był autem oficjalnie przydzielonym prezydentowi. Ten samochód, Skoda Superb był już w tym czasie (wraz z kierowcą) w Warszawie. Czekał na Dutkiewicza, który miał przylecieć do stolicy i wziąć udział w konferencji o Europejskiej Stolicy Kultury. Pytanie więc, jak wiele Wrocław wydaje na komunikacyjne potrzeby prezydenta, skoro ma do dyspozycji kilka samochodów, kierowcę i jeszcze lata samolotami? Niektóre głowy państw mają dużo gorsze warunki.

2. Składki ubezpieczeniowe też są kosztem, a wypadki koszty składek zwiększają. Skoro wina prezydenta byłą ewidentna, to czemu miasto ma odpowiadać za wyrządzone przez niego szkody? Jeśliby zaczął młotkiem tłuc witraże w Ratuszu, to miasto też zapłaci?

Na koniec warto dodać, że wprowadzenie licznych stref ograniczenia ruchu do efekt polityki samego Dutkiewicza. Najwyraźniej jednak prezydent uważa, że z centrum należy wyrzucać tylko auta plebsu. Bo jego samego obowiązują jakieś inne zasady.

 

Zobacz galerię zdjęć:

Rybitzky
O mnie Rybitzky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka